środa, 5 sierpnia 2015

Na co zwrocic uwage przy kupnie motocykla w Niemczech

Skad ten temat? Mieszkajac tu juz kilka lat weszlismy w okoliczny tryb funkcjonowania. Co to oznacza w naszej okolicy? Glowienie to, ze  (poza niezsocjalizowanymi auslanderami i sezonowcami) w prawie wszystkich garazach, na podjazdach stoja motocykle i jest to tutaj jeden z najpopularniejszych sposobow spedzania wolnego czasu oraz calkiem naturalny srodek transportu.
Pierwszy motocykl jaki kupilismy Yamaha YZF 600r - to glownie pojazd, ktory sluzyl mojemu malzonkowi do weekendowych szalenstw po okolicznych zakretach i wyjazdow na tor, byl on leciwy, ale w niezwykle dobrym stanie, czego mozna sie bylo spodziewac znajac osobiscie sprzedawce.
Po nabraniu odrobiny wiedzy na temat rynku motocyklowego w Niemczech doroslam do zakupu swojej pierwszej maszyny. Poszukiwania trwaly jakis tydzien, bo a to mi cos nie pasowalo, a to cena nie ta. W koncu calkiem przypadkowo trafilam na egzemplarz Hondy Replika Repsol, ktora nie tylko mnie oczarowala, ale i wystawiona byla jak sie pozniej okazalo po duzo za niskiej cenie. Idac za ciosem wyslalam malzonka wraz ze znajomym do sprzedawcy w celu wyprobowania ewentualnego zakupu i jak sie okazalo zakup przyjechal do mnie tego samego dnia wieczorem.
Na dzien dzisiejszy musimy przyznac, ze oboje mielismy duzo szczescia kupujac nasze motocykle z prostej przyczyny - oboje trafilismy na idealnych poprzednich wlascicieli, co procentowalo nie tylko swietnym stanem technicznym obu maszyn, ale i tym, ze byly one dofinansowane.
Nasza trzecia kosiarka R1 zostala zakupiona po dluzszym czasie i to juz z duzego, renomowanego salonu i raczej przy takich zakupach juz pozostaniemy.

Wiec na co zwracac uwage przy zakupie motocykla w Niemczech?
1. Kto go sprzedaje
- jesli to osoba prywatna, to dobrze jest zwrocic uwage na narodowosc, nie zebysmy byli nietolerancyjnymi ludzmi, ale zawsze najlepszym sprzedawca jest Niemiec, ktory dba o motocykl, serwisuje go, dofinansowuje, nic nie kreci, nic nie wymontowuje a z kazdym zadrapaniem leci do warsztatu (takie wychowanie). Kupno od osoby prywatnej nie daje gwarancji.
- jesli jest to sprzedawca typu salon, to dobrze jest poprosic o historie motocykla, bowiem wiekszosc salonow sprowadza maszyny uzywane z Wloch, Anglii czy Francji a nie tylko z Niemiec. Jesli wybierzemy salon (nie mylic z jakims handlarzem!), to tylko taki, ktory ma wlasny servis na miejscu. Kazdy salon daje minimum 1 rok gwarancji, bowiem sprzedawana przez niego maszyna musiala trafic sila rzeczy najpierw na jego serwis i do ewentualnych napraw. Salon do sprzedanego motocykla daje tez najczesciej (jesli zapytasz) paczke z prezentami typu 2 rodzaje pokrowcow na motocykl, mala apteczke, tankpady, kominiarki i chusty pod kask itp.

2. Pochodzenie motocykla
-Niemcy chetnie wymieniaja swoje maszyny co pare lat na nowe i nie ma to nic wspolnego ze strata ich wartosci czy wadliwoscia, po prostu tak jest. Kosiarek uzywaja w wiekszosci do jazdy na ulicach, nie zarzynajac tym silnikow. Ci, ktorzy jezdza na tory wyscigowe (a jest ich tutaj ogrom), najczesciej uzywaja do tego typu zabawy drugiego, starszego motocykla. Odwrotnie jest z auslanderami (niestety), chetnie jezdza oni na tory glowna maszyna i piluja ja w krotkim czasie do maxa oszczedzajac na kupnie 2 motocykla, co powoduje, ze wystawiaja na sprzedaz czesto piekna i mloda maszyne z malutkim przebiegiem, ktorej teoretycznie nic nie dolega, ale ktorej zadne z Was nie chcialo by kupic, bo jest po prostu zajechana. IMO zakup motocykla sprowadzonego z Wloch  rowna sie rosyjskiej ruletce, Dla Wlochow wyscigi to sport narodowy, wiec ciagaja oni swoje maszyny po wszelkich torach. Kupujac motocykl od Turka, Albanczyka czy Greka doradzam Cim zebys zaplacil najpierw za jego dokladny przeglad w porzadnym warsztacie.

3. Ksiazka serwisowa
- nie ma co ukrywac, ale jest to cudo, w ktorym widnieje spora czesc historii Twojej przyszlej maszyny, uzytkownicy niemieccy najczesciej wkladaja do niej nawet rachunki za zakup migaczy czy srubek i z tego mozesz juz wiele wyczytac.

4. Koniecznie kupuj maszyne z nowym lub dlugim HU - czyli waznym przegladem, ktory w Niemczech robi sie raz na 2 lata. To daje Ci najczesciej poczucie pewnego bezpieczenstwa, ze nikt Ci nie wsadzil motocykla, ktorego TÜV czy DEKRA nie dopuszcza do ruchu drogowego.

5. Z technicznych acz drobnych i oczywistych spraw wazne jest zebys wiedzial, kiedy w motocyklu byl wymieniany olej, smarowany lancuch, wymieniane plyny hamulcowe, uzupelniony plyn chlodzacy no i oczywiscie sprawdz stan opon, bo przy slabym stanie opon (bieznik ponizej 3mm) bedziesz sie szybko musial liczyc z kolejnym wydatkiem.

Prywatnie moge polecic 2 dobre salony, w ktorych obsluga odpowie Ci na kazde zadane pytanie i wyszuka kazda mozliwa informacje na temat sprzedawanego motocykla:
http://www.speer-racing.de/de/startseite.html
http://www.limbaecher.de/

Zapewne znajdzie sie wiecej dobrych salonow, jednak te akurat sprawdzilismy na wlasnej skorze.

Polskie prawo jazdy kat. B a motocykl do 125 ccm

Krotko i na temat...

Polskie prawo jazdy jest wazne na terenie Unii Europejskiej. Co to oznacza ? W Niemczech nie trzeba go wymieniac na tutejsze. Aktualnie sama pracuje zawodowo prowadzac samochody wszelkiej masci w Deutsche Post i swojego wymieniac takze nie musialam.
Jednak w Polsce jakis rok temu popelniono glupia ustawe, ktora chyba nie do konca zostala przemyslana. Daje ona uprawnienia do prowadzenia motocykla o pojemnosci 125 ccm w ramach kategorii B oczywiscie na pewnych warunkach, ktore jak rozumiem spora wiekszosc spoleczenstwa mimowolnie spelnia.
Dlaczego ustawa IMO jest glupia?
Dajac te uprawnienia zapomniano jednak najwyrazniej, iz w/w pojazd ma juz wlasna kategorie (A1) i zgodnie z przepisami UE  pod taka powinien sie znajdowac, co oznacza, ze nawet jesli w Polsce mozesz jezdzic tym rodzajem motocykla, poza granicami uprawnienie to nie ma zadnej wartosci (poza pewnymi wyjatkami).

Do czego uprawnia kategoria A1 w Polsce?
-daje możliwość kierowania:
a) motocyklem o pojemności skokowej silnika nieprzekraczającej 125 cm3, mocy nieprzekraczającej 11 kW (15KM) i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającym 0,1 kW/kg,
b) motocyklem trójkołowym o mocy nieprzekraczającej 15kW (20,39KM),
c) pojazdami określonymi dla prawa jazdy kategorii AM.

Do czego uprawnia ta sama kategoria na terenie Niemiec?
a) motocykl jak wyzej
b) motocyklem trojkolowym o pojemnosci ponad 50 ccm
c) skutery od 50 do 125 ccm

Jakis czas temu Niemcy dali podobne uprawnienia swoim obywatelom, ktorzy posiadali odpowiednie prawo jazdy przed 01.04.1980. Zrobil to jednak inaczej - poprostu dodali odpowiednia kategorie do juz posiadanej, co dalo tymze kierowcom uprawnienia nie tylko na terenie ich wlasnego kraju.

Zastanawiajace jest to, jak malo przemyslane i bardzo egoistyczny jest nowy przepis wydany w Polsce. Nie dosc, ze nie uprawnia on do otrzymania kategorii A1 w ramach kategorii B na okreslonych warunkach lecz daje terytorialny wpis do przepisow, ale i dyskryminuje wszystkich obywateli, ktorzy mieszkaja poza granicami kraju.

Glupi przyklad: Jan Nowak pracuje 40 km za granica Niemiec, kupil sobie 125 i chcac uprzyjemnic droge do i z pracy a takze oszczedzic na paliwie postanawia dojezdzac nia do pracy. Do granicy jedzie sobie spokojnie ale juz od granicy powinien zsiasc z motocykla i go pchac :) bowiem przekraczajac granice utracil swoje uprawnienia poprzez brak odpowiedniego wpisu w prawie jazdy.
Zeby bylo smieszniej, wielu obywateli polskich wcale nie wie, ze uprawnienie dziala tylko na terenie Polski i moga nieswiadomie wpakowac sie w klopoty jadac za granice.

A co jesli zaryzykuje i jednak bedzie jezdzil dalej? No coz, w razie kontroli policyjnej, za jazde bez waznych uprawnien odpowie jak za przestepstwo. zaplaci odpowiednio wysokie kary i/lub utraci prawdo do prowadzenia wszelkich pojazdow na okres 1 roku.

Za ta niedopracowana ustawe nalezy milym politykom w Polsce serdecznie podziekowac i miec tylko nadzieje, ze sie opamietaja i jesli juz taki prezent swoim obywatelom dali, to uprawomocnic go odpowiednim wpisem.

Pewnie znajdzie sie wielu, ktorzy napisza - to jezdzij sobie po Polsce, na to Wam odpowiem ludzie, ze gdybym po polskich dziurach, klejacym i sliskim asfalcie o technologii sprzed 20 lat, rozsypanym piachu, plamach olejowych i miedzy wariatami, ktorzy motocyklistow nie toleruja miala jezdzic, to wolala bym juz ten motocykl sprzedac.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Troche z zycia o pracy.

W Niemczech pracy nie brakuje. Kazdy kto chce pracowac znajdzie prace. Problem polega na tym, ze czasami, albo czesto ludzie chca od razu zarabiac duzo, dostac umowe na czas nieokreslony a najlepiej to niech ta praca sama do nich przyjdzie lub im to ktos zalatwi (typowe, nie?).

Zasada jest prosta, jesli chcesz miec dobra prace. to ucz sie czlowieku jezyka, nie musisz do tego koniecznie chodzic na kursy, najprosciej jest odciac sie calkowicie od jezyka, ktorego uzywa sie od urodzenia i otoczyc jezykiem kraju, w ktorym sie zyje, wiec nie montujcie anten telewizyjnych i dekoderow, nie grupujcie sie z rodakami w polskich pubach i dyskotekach, starajcie sie nie szukac pracy tam, gdzie wiekszosc pracownikow posluguje sie jezykiem polskim. Mocne ciecie od samego poczatku, a po paru miesiacach poczujecie sie mniej bezsilni i bardziej pewni siebie.
Dlaczego w ogloszeniach o prace niemieckich firm wymog jezyka jest wymogiem podstawowym, a zaraz po nim wyksztalcenie kierunkowe (bardzo wazne!) a na koncu praktyka w zawodzie? Bo Twoj szef nie chce i nie ma czasu Ci na migi pol godziny tlumaczyc co, gdzie, kiedy i jak masz robic, zebys nie narazil go na koszty jesli popelnisz blad, lub zrobisz cos niezgodnego z zasadami.
Mozesz byc najlepszym na swiecie mechanikim samochodowym z milionem lat praktyki w polskich servisach, ale odwrotnie do tego w jaki sposob wykonywales swoja prace w Polsce, tu zasady pracy sa inne. Tutaj w pracy nie ma osoby, ktora na 'wszystkim sie zna', tu kazdy robi swoja dzialke i tyle.
Przyklad. Kiedy musielismy oddac nasz samochod do naprawy po wypadku, warsztat wymienil tylko czesci, ktore mogl wymienic w zakresie swojej dzialalnosci, dalsze 2 czesci musielismy wymienic w innym seriwisie, ktory nie prowadzi wymiany opon, wiec opony zlecalismy firmie, ktora sie tym zajmuje. I tak kazdy ma prace.
Wiem, ze nie jestescie do tego przyzwyczajeni, ale tak tu jest. A zeby to wszystko tak wlasnie dzialalo firmy potrzebuja ludzi, ktorzy beda rozumieli co sie do nich mowi i mieli wyksztalcenie kierunkowe.
Oczywiscie jest tez wiele firm, najczesciej tych zalozonych przez obcokrajowcow, w ktoych obojetne jest czy znasz jezyk. Placa one bardzo malo, umowy czesto obchodza prawo lub wrecz jestes zachecany do zakladania wlasnej firmy i wspolpracy na zasadzie wystawiania rachunkow, ktore czesto sa placone z opoznieniem, nie w calosci a nawet wcale. Nikt Cie tam nie informuje, ze prowadzac wlasna firme podlegasz wszelkim kosztownym formom ubezpieczen i oplat, a po jakims czasie (rok, dwa, piec) puka do Ciebie Urzad Skarbowy, Ubezpieczalnia, Izba Rzemieslnicza albo inne ustrojstwo i dostajesz rachuneczek z zaleglosciami i odsetkami do zaplacenia na juz.
Twoj blad polegal na tym, ze nie znales jezyka a ktos to wykorzystal, bo wygodniej bylo Ci z kolegami na budowie po pracy na piwo skoczyc, niz wrocic do domu i ogladac wiadomosci po niemiecku w telewizji.
Wiec jak z ta praca bez jezyka? Da sie, choc trudno na poczatku no i trzeby przelknac ze sie zarabia minimum. (aktualnie 8,5 Euro brutto za godzine). A gdzie sie da? No coz, w Niemeczech rozwinieta jest ogromna siec tak zwanych 'Leihfirm'. Oferuja one rozne rodzaje legalnej pracy, w ktorej podlega sie ubezpieczeniu, ma sie prawo do urlopu, a jesli czlowiek zachoruje to firma placi mu chorobowe.
Oczywiscie nie jest to szczyt marzen, ale daje swojego rodzaju bezpieczenstwo. Firmy takie maja obowiazek zatrudniajac wyszukiwac Ci prace w konkretnym wskazanym przez Ciebie kierunku (specjalizacji). Jesli zdazy sie, ze firma nie ma dla Ciebie zlecenia zazwyczaj wysyla Cie na urlop lub czas wolny z nadgodzin, jestes przeciez jej pracownikiem. Jesli firma chce Cie oddelegowac dalej (tylko za Twoja zgoda) od Twojego miejsca zamieszkania w Niemczech, to dostajesz diety i pieniadze na dojazdy do domu na weekend a takze miejsce do spania. W firmach tych obowiazuja normalne zasady pracy godzinowej, obowiazujace na terenie calych Niemiec. Srednio pelen etat to jakies 36,5 do 38 godzin w tygodniu, wszystko co ponad to jest nadgodzina i podlega dodatkom. Praca zmianowa takze ma swoje plusy (i minusy). Za rozne rodzaje zmian dostaje sie rozne dodatki, Najbardziej oplacalna jest praca w niedziele lub swieto, co w Niemczech dozwolone jest w niewielu zawodach. Jesli jestes dobry i klienci Twojej Leihfirmy sobie Ciebie cenia, czesto istnieje mozliwosc podniesienia stawki, nawet po 2 miesiacach pracy. Jesli okazujesz sie skarbem, dla firmy, ktora Cie wynajela, to daje Ci prace bezposrednio (bardzo czesto tak jest), otrzymujesz wtedy swietna umowe o prace a firma inwestuje w Twoj rozwoj wysylajac Cie na rozne kursy, szkolenia, czy pomaga Ci uzyskac niemieckie uprawnienia w zawodzie.
I tu wchodzimy na temat wyksztalcenia. Ludzie! to bardzo wazne w Niemczech, aby miec jakis zawod, odwrotnie niz w Polsce tutaj praktyka, nawet udokumentowana 20 latami swiadectw pracy z Polski nie ma nic wspolnego z uprawnieniami do wykonywania zawodu. Wiec jesli na przyklad ukonczyliscie w Polsce kurs i macie uprawnienia do prowadzenia wozka widlowego, to iddzcie te uprawnienia przetlumaczyc u przysieglego i zlozcie je w jakims IHK czy innej instytucji do tak zwanego 'Anerkennung'. Co Wam to da? Bedziecie mogli pracowac na przyklad jako Staplerfahrer, co tutaj jest zawodem :)
Jesli macie inny wyuczony zawod, uprawnienia, ukonczona zawodowke lub technikum a nie pracujecie i nie chcecie pracowac w swoim zawodzie, to mimo wszystko przetlumaczcie ten papier i oddajcie do 'Anerkennung'. Dlaczego? Bo tutaj stawki godzinowe najczesciej ustalane sa w zaleznosci od tego, czy ktos posiada jakis zawod wyuczony, czy tez skonczyl tylko ogolniak bez zadnego kierunku.
A co ze studentami? Jesli ukonczyles studia i znasz niemiecki, to w zaleznosci od kierunku studiow albo dostaniesz prace bezproblemowo, albo bedziesz musial sie doszkalac tu na miejscu, albo studiowac jeszcze raz :) Jak to jeszcze raz? No to chyba proste, taki prawnik na przyklad studiuje  prawo polskie a nie niemieckie - logiczne. Ale juz programista, czy informatyk nie musi uczyc sie tego, co umie, bo jest to uniwersalne.

A teraz cos z realiow na wesolo, choc tym co na prawde szukaja w ten sposob wesolo na pewno nie jest.
Wrocmy na chwile do 'Zeitfirmy'. Wyzej napisalam ogolnie co to za twor w Niemczech a tutaj napisze jakie dziwne doswiadczenia mielismy z tymi w Polsce, ktore oferuja prace w Niemczech.
Z gory zastrzegam, ze nazw nie podam i byc moze to tak zwane przypadki w morzu normalnosci, ale sami wyciagnijcie wnioski, albo nawet sprobujcie a jesli macie cos pozytywnego z wlasnego doswiadczenia do napisania, to napiszcie.
Wyslawszy na probe okolo kilkunastu odpowiedzi na zamieszczone w internecie ogloszenia oferujace umowy o prace z niemieckim pracodawca dla roznych zawodow, rozdzwonil sie nasz telefon.
Najczesciej rozmowa zaczynala sie od pytania o znajomosc jezyka, po czym po drugiej stronie zaczely padac zle czytane z kartki pytania w jezyku pseudo-niemieckim, ktore mialy na celu sprawdzenie takowej umiejetnosci. Czasem dla zartow udzielalismy glupuch odpowiedzi, ktorych chyba nikt nie rozumial :) (I tu darmowa porada dla polskich firm - jak chcecie sprawdzac, czy ktos w jakims jezyku mowi, to przy zatrudnianiu wlasnych pracownikow sprawdzcie, czy to co maja na swiadectwie szkolnym jest tylko stopniem, czy faktycznie czyms wyuczonym).
Czesto Padalo pytanie, w ktorym miescie w Polsce mieszkamy, bo wyjazdy sa do roznych miast w Niemczech yyyyyyy - szok..... w podaniu o prace stalo jak wol.. - od lat tylu i tylu mieszam w miescie tym i tym w NIEMCZECH, a w zakresie ogloszenia stalo przeciez, ze szukaja kogos do pracy w moim miescie.. no i do tego rozmowca chyba sie zorientowal ze dzwoni na niemiecki telefon..... no tak, aha.... bo wie Pan/Pani, my mamy roznych zleceniodawcow, to aktualnie mozemy zaproponowac wyjazd jutro do  I TU DOWOLNE MIASTO NA TERENIE NIEMIEC oddalone od naszego miejsca zamieszkania o kilkaset kilometrow. Wyjazd jest na 2 tygodnie, oferuja przejazd i mieszkanie na miejscu.... czasem nie wiem, czy ci ludzie sa glusi, czy szaleni, wiec pada nasza odpowiedz, - ale droga Pani/Panie, my mieszkamy w Niemczech, na to Ona/On, no to moze by tak na te 2 tygodnie tam a my juz poszukamy w tym czasie czegos w okolicy.
Po tym najczesciej konczylismy konwersacje zdaniem: Jak Pan/Pani bedzie miec propozycje pracy na stale, jak w ogolszeniu, w naszym miescie lub jego okolicy i z niemieckim pracodawca, to prosze sie zglosic.
Czy nie opadly by wam rece po takiej rozmowie?
Zdarzalo sie, ze te same firmy oddzwanialy z podpobnymi idoitycznymi propozycjami po miesiacu a nawet pol roku, rekordzista dodzwonil sie do nas po ponad roku :)